Kiedy pierwszy raz usłyszałem o półmaratonie w Wiązownej, a było to we wrześniu 2007, pomyślałem - wariaci. Zima, śnieg, wilki jakieś a oni zasuwają. Potem przyszła kolej na Radom i pierwszą połóweczkę, święta, zima i bieganie po śniegu i jakoś perspektywa biegania w warunkach skrajnych (przynajmniej dla większości populacji) powoli się przybliżała. A że piękną wiosnę mamy tej zimy to i biegać było miło. No i start w drugiej połówce w życiu bardzo kusił. Jednakże im dalej w las tym więcej drzew. Pogoda wcale nie zamierzała być wiosenna a w dodatku wraże jednostki zaczęły rozpowszechniać defetystyczne pogłoski jakoby zbliżał się huragan czy też orkan. W dniu biegu nie zapowiadało się nic strasznego. Po sobotniej wichurze niedzielny poranek był względnie cichy, słoneczny i pogodny. Jednakże do południa wszystko się zmieniło. Zaczęło padać i wiało, a temperatura w okolicach zera (biegnąc pod wiatr i w zacinającym śniegodeszczu wydawało się że były to okolice zera absolutnego). Na nieszczęście druga połowa biegu nie dość że bardziej niż mniej pod górkę to jeszcze równiutko pod wiatr. Ale jak już człowiek ruszył to i dobiegnie. Żal mi było stojących po całej trasie żołnierzy z Bractwa Kurkowego, którzy to obstawiali każdą boczną drogę, dukt i ścieżkę, żeby komuś nie przyszło do głowy pomylić trasy. Im pewnie żal było nas, że musimy zasuwać w taką pogodę. I tak żałując tych co nie biegli dotarłem do mety. Czas bez rewelacji 2 godziny i 6 minut nie nastawiał optymistycznie. Po ponad 2 miesiącach po debiucie na tym dystansie pogorszenie!? Ale pocieszył mnie Królik, który biegł tylko na 5K i tym z 1/2 tylko kibicował, że było naprawdę ciężko i każdy miał słaby czas. No! To jak każdy to ja też.
W sumie nie żałowałem. Nowe doświadczenie a przecież do Maratonu w Krakowie już niedaleko, a za miesiąc Warszawska Połówka. Mam nadzieję do tego czasu robić jakieś 40 tygodniowo. A i pogoda ma się poprawić.
Cytat z trasy:
policjant przez komórkę:"Stary, ale zap...lają mówię ci!!!"
poniedziałek, 3 marca 2008
Wiązowna 21-kilomtrowa droga przez mękę
o 09:52
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz