Etykiety

wtorek, 29 kwietnia 2008

Łąkotka

"Łąkotki (łac. menisci) - dwa włóknisto-chrzęstne, półksiężycowate twory, znajdujące się na powierzchni stawowej kości piszczelowej."
Wygląda tak:

a boli, i to jak.
No i na tydzień przed planowanym maratonem w Toruniu oszczędzając już powoli siły przed biegiem, stosując specjalną dietę itd. itp poszedłem na kosza. Nie wiedziałem wtedy jeszcze że:

"Do uszkodzenia dochodzi najczęściej, podczas nagłego prostowania kolan, które było w częściowym zgięciu i rotacji, często przy zablokowanej stopie w stosunku do podłoża. Bardzo często dochodzi do uszkodzeń podczas aktywności sportowej np.narty lub koszykówka."
Kiedy poszedłem do chyba najlepszego ortopedy w centralnej Polsce, dr.Szewczyka z Radomia, z nadzieją że posmaruje maścią, da okłady lub coś podobnego, a on: ta duma polskiej ortopedii, nadzieja cierpiących i kulejących oraz wszystkich chodzących i biegających inaczej zgiął w lewo, w dół i...podciął mi skrzydła.
-Operacja.
No to sobie pobiegałem.

Jedyne szczęście w tym nieszczęściu to takie, że nie od biegania nie mogę biegać, że to nie jest osławione "kolano biegacza" i...że będę po tym biegał.
A ile teraz wiem o anatomii kolana.

Łąkotki przenoszą obciążenia i absorbują wstrząsy - rola amortyzatora. Dają stabilność, i zborność a nieoperowana sprawi, że za 10 lat będę miał kolana 70-ciolatka.

środa, 2 kwietnia 2008

Półmaraton Warszawski





Na mecie z czasem 1:52:26 zająłem 1367 miejsce na 2371 których ukończyło (brutto 1:53:36)
W swojej kategorii wiekowej 518.
Mędzyczasy
5k: 0:28:01 1366.
10k:0:54:18 1366.
Największe wrażenie zrobił na mnie doping na trasie. Moi wierni kibice (żona i córka) którzy wspierali mnie w kilku punktach trasy, a to dzięki temu, że o wystarczyło przejść z Nowego Światu pod Teatr Wielki, następnie do Mostu Świętokrzyskiego a potem pod BUW i na metę żeby móc dopingować w 5 miejscach. Pozostali kibice, którzy brawami dodawali skrzydeł a wyrazami twarzy wyrażali podziw i chyba zazdrość że tez by tak chcieli Specjalne podziękowania należą się grupom muzycznym, którzy co tu mówić zaskoczyli mnie niesamowicie a nawet wzruszyli. Nie było wiaduktu pod którym nie przygrywałaby jakaś grupa muzyków zapewniając cały przegląd stylów i gatunków. Specjalna niespodzianka czekała w specjalnym miejscu. Półmaraton Warszawski jest chyba jedynym miejscem w Polsce i jednym z nielicznych w Europie, gzie biegnie się w tunelu. Samo miejsce robi wrażenie a spotęgowały je dźwięki dochodzące z jego wnętrza. Echo niosło bowiem nie tylko tupot tysięcy stóp, co już jest wspaniałe ale dodatkowo narastała muzyka chóralna. Z początku myślałem, że to w słuchawkach kogoś biegnącego obok, ale za kilka chwil wszystko stało się jasne. Chór Uniwersytecki chcąc upiększyć i umilić biegaczom ostatnie kilometry postanowił odśpiewać kilka utworów ze swojego repertuaru. Cóż tu dużo mówić: udało im się - ja miałem łzy w oczach, a o zmęczeniu i bolących nogach zapomniałem (przynajmniej dopóki ich syszałem).
Mistyczne doznania.
Rekord życiowy i na 10k. i na połówkę nie był dla mnie zaskoczeniem, biegło mi się tak dobrze, że nie mogło być inaczej.
Ach, żeby tylko pełen Maraton mógł się tak zakończyć.
Być może, poczekamy do września.
A oto wideo z mety: